czwartek, 8 stycznia 2015

Dosia vs Livingstone

Hej,
Pozdrawiam Was serdecznie z upalnego Livingstone J
Wczoraj wstałam rano, zrobiłam nam kanapki na drogę i ruszyliśmy na południe Zambii. W Lusace jak zwykle padało.  W połowie trasy zatrzymaliśmy się na kawę (to jedyna kawiarnia/restauracja w promilu 500 km). Nie była ona jednak tak dobra jak ta, którą piłam w listopadzie. Do Livingstone dotarliśmy po 15:00. Zostawiliśmy nasze torby na kwaterze i wyruszyliśmy na Victoria Falls – największe i moim zdaniem NAJpiękniejsze wodospady na świecie. Od razu po odejściu od kas (wstęp 20$) słychać było szum wody, wiedzieliśmy już, że będzie jej więcej niż dwa miesiące temu. I faktycznie, widok zaparł nam dech w piersiach. Nie było to oczywiście 100% mocy wodospadu, ale i tak byłam usatysfakcjonowana. W niektórych miejscach woda przyjemnie nas opryskiwała. W tym klimacie taki „deszczyk” jest zbawienny. Oczywiście tworzyły się też tęcze i wszędzie było dużo pary. Co rusz widzieliśmy turystów. Poznaliśmy m.in. sympatyczną grupkę z Ameryki Południowej (stwierdziliśmy, że stamtąd właśnie są), robiliśmy sobie nawzajem zdjęcia. Możecie ich zobaczyć na zdjęciu poniżej przechodzących po wodnej rynnie J Mieliśmy w planach zostać na zachód słońca, ale zachodziło ono za skałami, więc nie warto było czekać. I tak pewnie ten zachód nie umywałby się do naszego w Lindzie J.  Byłam lekko rozczarowana, bo tym razem przy wodospadzie nie widziałam żadnej małpy. Minęliśmy tylko jedną w drodze na Victoria Falls – była spora, siedziała przy asfalcie i zajadała banana. Po wycieczce na wodospady wstąpiliśmy do sklepu na mały shopping, a następnie do ulubionej włoskiej knajpy „Olga”. Zamówiłam sałatkę z tuńczykiem, którą podano mi w potężnej misce! Porcje mają tu duże, ceny do przeżycia, sympatyczną atmosferę i samych musungu przy stolikach. Można zapomnieć, że jest się w Afryce.
Dziś rano Justyna z Arturem pojechali na rafting, a że ja wyznaję zasadę, że nie wchodzę dwa razy do tej samej rzeki, zrobiłam sobie dzień wolny J. Mieliśmy w planach wybrać się z Jackiem na wyprawę kajakami po Zambezi, ale niestety nie było akurat żadnego wolnego przewodnika, więc zabukowałam sobie wycieczkę na jutro. Pojechaliśmy do siostry Uli, która jest krawcową i szyje m.in. piękne stuły. Zamówiłam u niej trzy, aby wręczyć je w prezencie księżom, u których w parafiach miałam zbiórki. Siostra uraczyła nas kawą i pysznym ciastem (murzynkiem z nadzieniem! :D). Odwiedziliśmy też jej mini zakład. Bardzo sympatyczna osoba i nawet zdradziła, że zagląda na mojego bloga ;) pozdrawiam siostro!
Po wizycie u siostry poszłam do muzeum Livingstonu. Gabloty i ekspozycje pamiętają lata 70-siąte, między innymi zapachem, ale było ciekawie. Poznałam nieco historię Zambii, także tę geologiczną, zapoznałam się z biografią Davida Livingstona, a także widziałam szkielety i przedmiotu codziennego użytku ludzi pierwotnych. Zobaczyłam jak niegdyś żyli Afrykanie na terenach dzisiejszej Zambii oraz jak wyglądała ich droga do pseudo wolności. Na zdjęciu poniżej zamieściłam mapę świata, na której Polska jest naprawdę spora! Prawie jak za czasów Unii Polsko-Litewskiej :D. Po wyjściu z muzeum przysiadłam sobie w cieniu na ławce i podeszło do mnie dwóch facetów z plecakami naładowanymi pamiątkami. Spytali się standardowo jak się mam, skąd jestem i jakie mam plany na spędzenie dnia w Livingstonie. Zdradziłam im, że wybieram się na market z pamiątkami, żeby wydać ostatnia kasę. I wtedy się zaczęło … zaczęli wyciągać z plecaków przeróżne przedmioty i mi je wciskać. Wcale nie mieli niższych cen niż na markecie, choć twierdzili, że tam strasznie mnie oskubią i żebym kupiła u nich. No ale miło się gadało … opowiedzieli mi kilka ciekawych historyjek o mieście i o wodospadzie . Skończyło się na tym, że przegadałam z nimi godzinę i kupiłam trochę rzeczy, które korzystnie utargowałam. Ponieważ wiedzieli, że wybieram się jutro na kajaki, jeden z nich, Mick, zawiesił mi na szyi naszyjnik symbolizujący rzekę Zambezi i powiedział, że obowiązkowo muszę go jutro mieć na sobie. Miło z jego strony J. Pożegnałam się z Dawidem i Mickiem, cyknęliśmy sobie selfie i poszłam w długą … Odkryłam, że takie samotne chodzenie po mieście jest bardzo ekscytujące. Sama decyduję o tym gdzie chcę wejść, co zobaczyć i ile czasu chcę na to poświęcić. Nikt mnie nie poganiała i nie poucza. Miejscowi ludzie są bardzo życzliwi i nie tak nachalni jak w Lusace, widocznie przyzwyczajeni są do widoku białego człowieka. Wchodziłam sobie do prawie każdego sklepu, rozmawiałam ze sprzedawcami, polecali mi gdzie mogę jeszcze pójść. Na markecie z pamiątkami również poznałam świetnych ludzi i ubiłam z nimi godnego targu! Nawet wiedzieli gdzie mniej więcej jest Polska i że pochodzi stamtąd Jan Paweł II. Sprzedawcy chcieli robić sobie ze mną zdjęcia, pytali się o imię i nazywali przyjaciółką. Ani przez chwilę nie poczułam, że chcą mi coś wcisnąć, w przeciwieństwie do kupców na Sunday Markecie w Lusace. Przede wszystkim, widać,  że te wyroby tworzą sami, własnoręcznie bo przed straganami mają ustawione narzędzia, farby, tkaniny i inne przybory do produkcji. Nie miałabym nawet sumienia, płacić za te rzeczy mniej, bo są naprawdę piękne. Oni sami o sobie mówią „Artist”. No i dobrze J
Teraz siedzę sobie w moim afrykańskim pokoiku, przed chwilą zjadłam na lunch tortillę z kurczakiem kupioną w supermarkecie i popiłam polskim, gorącym kubkiem (pomidorowy). Na deser wsunęłam pyszne, soczyste mango. Jem go tu codziennie … z początku mi nie podchodziło, ale teraz nie wyobrażam sobie dnia bez niego! Oj, będę tęsknić także za nim …
Do końca misji zostały 4 dni!
Ściskam, tizaonana (do zobaczenia)
Dosia

Ich troje - wygląda jak fotomontaż :D

Szczerzę się szczerze na widok takiego cuda!

Przeprawa przed mostek

<3

A tu trochę większy most łączący Zambię i Zimbabwe 

para, para, para

Tutaj woda robi sruuuuuu .....

Fajna ekipa :)

Zambia przygotowuje się do wyborów prezydenckich

Pracownia siostry Uli

Muzeum

Dr Dawid Livingstone - świetna postać

Znajdź Polskę :P

Z Dawidem i Mickiem 

Z Shadreckiem na tle jego malunków

Zabudowa kolonialna

Afrykańskie Pepco



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz