sobota, 3 stycznia 2015

Ślub, pogrzeb i rozmowy kwalifikacyjne

 Hej!
Bardzo tam u Was zimno? Tutejszy klimat zdaje się być dla mnie łaskawy, bo ostatnio jest dość chłodno, mam wrażenie jakby chciał mnie przygotować na powrót do zimowej rzeczywistości. Doceniam, ale nie ukrywam, że wolałabym wygrzać się porządnie przez te ostatnie dni. Może
w Livingstonie, na południu, gdzie klimat jest zdecydowanie cieplejszy i wilgotniejszy uda się mi jeszcze złapać trochę słońca. Wyjeżdżamy w środę rano, wracamy w sobotę popołudniu. Liczymy, że Wodospady Wiktorii będą znacznie większe niż w listopadzie, w trakcie pory suchej.

Póki co, Zambia jest dla mnie istną kulturową inspiracją :D Wybaczcie, że większość notek poświęcam kościołowi ale spędzam w nim sporo czasu, grając i śpiewając, a przy okazji mogę zaobserwować w nim mnóstwo zjawisk, które zadziwiłyby niejednego antropologa.

Zwłaszcza interesująca była sobota, bo w ciągu jednego dnia udało mi się „zaliczyć” ślub i pogrzeb. Rano, jak co dzień, grałam na porannej mszy i już myślałam, że będę miała wolne i dokończę malowanie jednej z sali lekcyjnych, ale w trakcie śniadania przyszedł Godfrey i powiedział, że za pół godziny mam być w kościele, żeby grać na ślubie. Robię więc tu to samo co w Polsce :D, tyle tylko, że oprawa i klimat są zdecydowanie inne. W ostatniej chwili okazało się, że chór olał parę młodą
i wszyscy przyjdą dopiero na pogrzeb, o czym za chwilę. Kościół świecił pustkami. Udało się skołować parę dzieci, które śpiewałyby razem ze mną i Godfreyem i wyszło przyzwoicie. Nie był to white wedding z welonem i białą suknią, a jedynie formalność, gdyż para żyje ze sobą już od wielu lat i pewnie już ma dzieci, lub będzie miała, bo Panna Młoda była w zaawansowanej ciąży. Pan Młody miał na sobie czarny garnitur i fioletową koszulę, z kolei jego narzeczona ubrana była w niebieską marynarkę i chabrową, tiulową, zwiewną sukienkę. Niezgranie kolorystyczne pary nie najbardziej jednak raziło, lecz złoty brokat na włosach Panny Młodej. Ładna kobieta, schludnie ubrana i umalowana, ale ten złoty pył zniszczył wszystko … widać było tylko jego! Może chciała dopasować włosy pod kolor pierścionka? J Jak już kiedyś pisałam, mąż z żoną nie zawsze wręczają sobie obrączki. Co włożą na palce zależy od zamożności lub gustu. Często pary nakładają więc sobie różańce lub różnego rodzaju pierścionki z oczkami, prążkami i innymi świecidełkami. W przypadku opisywanej pary, mąż dostał klasyczną obrączkę, a żona pierścionek z wystającym oczkiem (ładny). Pierścionki , które podawał księdzu do poświęcenia świadek (nasz stróż Amboza), zawinięte były w pomiętoloną chusteczkę higieniczną. Kto by tam myślał, o pudełku lub jakiejś tacce J To tylko potwierdza tezę, że Afrykańczycy nie przykładają, żadnej wagi do estetyki i większość niestety nie ma wyczucia gustu, ale nie będę generalizować, bo są oczywiście od tego odstępstwa. Nie raz przekonałam się patrząc na kobiety w kościele, że są ubrane w prawdzie egzotycznie, ale z wyczuciem stylu. Mają oryginalnie zawiązane chusty na głowach i piękne, różnokolorowe czitengi (afrykańska spódnica, mogliście mnie zobaczyć w niej na zdjęciach). Bogatsze kobiety ubierają do nich wysokie szpilki i niebanalną biżuterię (im większa i bardziej świecąca, tym ich zdaniem lepsza). No ale jak każda baba, popłynęłam za bardzo w temacie mody i stylu więc wracam do spraw konkretnych :D
Po skromnej ceremonii zaślubin przyszedł czas na mszę pogrzebową. Od razu po wyjściu z kościoła, widać było, że coś się święci. Na plac zajechało mnóstwo busów i samochodów. Niektóre kobiety ubrane były w tradycyjne stroje i trzymały portrety zmarłej. Nie byłam w stanie już pójść na trzecią mszę, więc poszłam sobie do domu i wróciłam dopiero na koniec. Pogrzeby są dla Zambijczyków ważnym wydarzeniem, jak nie najważniejszym. Tak jak po ślubach, nie ma tu zwyczajów wesel, tak przed i po pogrzebie ludzie jedzą i piją do białego rana. Msza pogrzebowa trwa z reguły ponad dwie godziny (dlatego ją sobie odpuściłam), a pod jej koniec zaczyna się brzydko mówiąc cyrk! Ludzi było mnóstwo, prawie jak na pogrzebie Lady Di. Zdecydowana większość nie zmieściła się do kościoła, więc stała przed nim, siedziała na trawnikach lub w samochodach. Miałam wrażenie, że co niektórzy przyszli tylko dla zasady albo dla atrakcji, bo w ogóle nie byli zainteresowani ceremonią. Sporo ludzi przed kościołem rozmawiało, śmiało się i jeszcze brakowało, żeby popijali przy tym colę. W środku zaś atmosfera była poważna i podniosła. Wystawiona była trumna, przykryta czitengą w barwach organizacji kościelnej, do której należała zmarła i w której działalność, z tego co mówili mi ludzie, była bardzo zaangażowana. Stąd też, przyszło tak wielu znajomych i gapiów – Margaret była cenionai lubiana. W Afryce nadal popularne są płaczki. Kobiety ścigają się w tym, która donośniej lub mocniej będzie płakać i zawodzić. Mdleją, wymachują rękoma, krzyczą, rzucają się na ziemię, a najczęściej robią to te, z którymi Margaret nie była szczególnie zżyta.  Po Mszy, przed wejściem do kościoła, trumna została otworzona, tak, że widać było tylko głowę zmarłej. Wtedy zaczyna się prawdziwy lament! Część ludzi płacze i całuje nieboszczkę, a pozostali siedzą na trawce i plotkują sobie jak gdyby nigdy nic. Msza to dopiero wstęp. Prawdziwa ceremonia rozgrywa się na cmentarzu, pod nieobecność księdza. Mogę sobie tylko wyobrazić, co tam się działo … Ciężko jest to wszystko opisywać w słowach, nagrałam parę filmików, które na pewno lepiej oddadzą charakter tej nietypowej uroczystości.
No a teraz coś ze świata profanum :D Po pogrzebie, w przedszkolu odbyły się rozmowy kwalifikacyjne dla przyszłych nauczycieli i sekretarki. Zgłosiły się dwadzieścia trzy osoby. Byłam odpowiedzialna za sprawdzenie znajomości obsługi komputera ochotników oraz czy są muzykalni. Polegało to na tym, że wyklaskiwałam im dany rytm, który musieli po mnie powtórzyć oraz śpiewałam „lalala” w różnych tonacjach i też mieli to później odtworzyć. Z poczuciem rytmu, w większości przypadków, nie mają problemu, ale z obsługą komputera jest tragedia … tylko pięć osób umiało otworzyć Worda
i wykonać jedno z poleceń takich jak: pogrubienie, podkreślenie czy wyśrodkowanie tekstu. Wszyscy praktycznie już na wstępie mówili, że nigdy nie mieli do czynienia z komputerem. Najlepszy okazał się niepełnosprawny Adriano z Konga - francuskojęzyczny mężczyzna w średnim wieku, inteligentny  i sympatyczny  oraz młody, dyplomowany nauczyciel - Mojżesz :P. Ciekawe to było doświadczenie J
Zambijczycy jutro obchodzą Święto Trzech Króli i przez Lindę przejdzie rano procesja, oczywiście jeśli nie zakłóci jej deszcz, który leje tu non stop. Zdam relację w następnym wpisie.
Buziaki,

Dosia 

Para młoda

I ślubuję ci ...

Wiem, jestem okropna ale nie mogłam się powstrzymać :P

Zaobrączkowani

Pustki na ślubie

i tłumy na pogrzebie

Pogrzebowy piknik

Bus z żałobnikami

Wyniesienie trumny

Płaczka 

W Zambii kobiety noszą trumnę

"Otwórz proszę Worda ..." 

W oczekiwaniu na rozmowę ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz