wtorek, 2 grudnia 2014

Zambijski deszcz i przygotowania do zakończenia roku szkolnego

Witajcie,
Do  Zambii w końcu zawitał deszcz! I to nie tam jakaś mżawka tylko prawdziwa ulewa, jak na porę deszczową przystało. Jak dla mnie, to w ogóle nie musiałoby padać … bo wieje, jest dość chłodno
i wilgotno, ale wiem, że jest to potrzebne. Po pierwsze daje troszkę ochłody mieszkańcom, bo upał stawał się nieznośny także dla nich, przyzwyczajonych do afrykańskiego klimatu, a po drugie roślinność trochę ożyje, gdyż ziemia jest tu sucha jak wiór. Wchłania wszystko jak wielka, czerwona gąbka. Ogromną wadą takiej pogody, są komary, które się właśnie ożywiły i tną jak nienormalne.
A już tak się cieszyłam, że ich tu nie ma :D Ze względu na silny wiatr, musieliśmy pozamykać wczoraj wszystkie okna i siedzieliśmy jak w akwarium.

W poniedziałek, zaczęliśmy w szkole w Chilandze próby generalne przed Graduation (zakończeniem roku). Odbywają się one w największej sali, przeznaczonej na tego typu imprezy. Bardzo lubię pracować ze starszą klasą (dzieci w wieku 12-13 lat), bo uważnie słuchają poleceń, są zaangażowane
i skupione, a przy okazji czerpią radość z tego co robią. Młodsze dzieciaki są męczące. Przede wszystkim są rozwrzeszczane i rzekłabym rozwydrzone. Wszystko musi im się należeć, a nie daj Boże, ktoś coś komuś zabierze, lub pożyczy zaczyna się walka. I to dosłownie. Co chwilę muszę tylko krzyczeć: „no fight!”, a pierwsze do bicia są dziewczynki. Choć bardzo lubię ich wychowawczynię, to zauważyłam, że kompletnie nie potrafi zapanować nad klasą. Dzieci są pozostawione same sobie i dostają amoku. Tak więc zdecydowałam, że ozdoby świąteczne będę przygotowywać ze starszą klasą. Zrobiliśmy długi, kolorowy łańcuch i pomalowaliśmy kilkadziesiąt trójkątów, które zawieszone na sznurku, będą stanowiły dekorację. Mimo, iż farbek, klejów i pędzli nie starczyło dla każdego, dzieci zgodnie się wszystkim dzieliły i były grzeczne jak aniołki. Aż miło J Odwaliły kawał dobrej roboty! Ich dekoracjami w środę przystroimy salę, w której odbędzie się uroczystość zakończenia roku szkolnego.

A tak z ciekawostek, to dzieci w Zambii uczą się w cyklu trzech semestrów. Po zakończeniu każdego
z nich, mają prawie miesiąc wakacji. Naukę rozpoczynają w styczniu i pierwszy semestr kończą
w marcu. Kwiecień mają wolny. Następnie chodzą do szkoły od maja do lipca, sierpień mają wolny. Ostatni semestr zaczął się we wrześniu i właśnie teraz dobiega końca. Każdy, trzymiesięczny okres nauki zakończony jest egzaminem. Myślę, że to całkiem dobry układ.


Wczoraj wieczorem, jak tylko przestało padać, pojechaliśmy z o. Jackiem do sąsiedniej dzielnicy Makeni. To część miasta, w której mieszkają najbogatsi. Niektórzy mają takie chałupy, że kopara opada! Zatrudniają prywatne sprzątaczki, kucharki, niańki i ogrodników. W Makeni znajduje się parafia, na terenie której, znajduje się m.in. duża szkoła. Posługuje tam dwóch polaków, ks. Krzysztof (proboszcz) i ks. Maciej. Obaj pochodzą z Borów Tucholskich. Poznałam ks. Maćka – równy z niego gość J Pracuje w Zambii prawie 10 lat i zajmuje się m.in. adopcją serca. Jeśli ktoś z Was, byłby zainteresowany zapraszam na stronę www.makeni.com.pl. Nie jest to oczywiście adopcja dosłowna. Polega ona na tym, że co miesiąc, lub raz na jakiś czas, wpłacamy pieniądze, które trafiają do konkretnego dziecka. Dzięki odpowiednim finansom może ono między innymi uczyć się, mieć dostęp do pomocy edukacyjnych, ma się w co ubrać i co zjeść. Często między adoptującymi, a dzieckiem rodzą się prawdziwe przyjaźnie. Piękna sprawa, zachęcam J Siostry w Chilandze, również prowadzą tego typu adopcję. O szczegółach napiszę w kolejnej notce.

W Makeni przebywają obecnie dwie studentki z Uniwersytetu Medycznego w Bydgoszczy: Ala
i Ewelina. Są tu na półrocznym projekcie NFZ-u. Jeżdżą po okolicznych wioskach i niosą ludziom pomoc medyczną. Zostają w Zambii do marca, więc mamy nadzieję, że odwiedzą nas w Lindzie. Jest tu także wolontariuszka Ola, architektka. Ma sporo pracy przy komputerze, robi wywiady z dziećmi, a następnie je opisuje.

Dziś powtórka z rozrywki. Odbyły się próby tańców, śpiewów i kończenie dekoracji. Jak zwykle było głośno :D Wraz z nauczycielkami robiłyśmy wielki, kolorowy napis „9th graduate celebration”. Po obiedzie, zostałam chwilę dłużej u sióstr i pozgrywałam sobie od s. Sary filmy, które mi poleciła. Ponieważ o godzinie 18:00 jest już u nas ciemno i nie ma co robić, zostaje mi przeważnie oglądanie filmów i czytanie książek. Jedną z nich właśnie kończę, „Woziłam arabskie księżniczki” Jayne’y Amelii Larson. Polecam! Amerykańska szoferka saudyjskich księżniczek fenomenalnie opisuje zachowania młodych muzułmanek, kulturę i religię islamu.

Czas kończyć, bo znów nie ma prądu i zaraz laptop mi się rozładuje J
Buziaki,

Dosia

Robimy ozdoby

Wychowawczyni Agnes też nam pomaga :)

Łańcuchowe szaleństwo

Taaaaki długi :)

Ozdobne trójkąty

Występy dzieciaków

To że siedzą tak spokojnie to tylko pozory :P

Tańce

Przerwa śniadaniowa

Ćwiczymy!

Panie nauczycielki tańczą ;)

Mój bus już na mnie czeka na przystanku

A w środku ciśniemy się jak śledzie

Wizyta w Makeni 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz