Hej,
Wczoraj przed południem
malowaliśmy. W zasadzie już skończyliśmy sufity i zabieramy się
w przyszłym tygodniu za malowanie ścian. Skończyliśmy pracę wcześniej, bo przygotowaliśmy obiadokolację z racji urodzin o. Jacka. Były ryby (nazwy nie pamiętam, chyba „birm” czy jakoś tak) ale najpierw trzeba było je wypatroszyć. Zrobiliśmy też kurczaka i sałatkę, był chleb razowy z Polski
i Ptasie mleczko (prezent od Kuby), choć niestety roztopione … Długo, głodni wyczekiwaliśmy Jubilata, ale miał swoje obowiązki na parafii, więc zaczęliśmy kolację dopiero o 19. Było bardzo sympatycznie i smacznie.
w przyszłym tygodniu za malowanie ścian. Skończyliśmy pracę wcześniej, bo przygotowaliśmy obiadokolację z racji urodzin o. Jacka. Były ryby (nazwy nie pamiętam, chyba „birm” czy jakoś tak) ale najpierw trzeba było je wypatroszyć. Zrobiliśmy też kurczaka i sałatkę, był chleb razowy z Polski
i Ptasie mleczko (prezent od Kuby), choć niestety roztopione … Długo, głodni wyczekiwaliśmy Jubilata, ale miał swoje obowiązki na parafii, więc zaczęliśmy kolację dopiero o 19. Było bardzo sympatycznie i smacznie.
Dziś w Polsce Święto Wszystkich
Świętych, a tu w Zambii to dzień, jak co dzień. Była oczywiście Msza św., ale
Zambijczycy nie mają w zwyczaju odwiedzania grobów swych bliskich. Wybrałyśmy
się z Justyną do kościoła na godzinę 8:00. Nie było na Mszy zbyt wielu wiernych.
Tłum pojawił się dopiero ok. 10:30 , kiedy to podczas Mszy chrzczonych było
osiemnaście osób i dwanaście par wzięło ślub.
Dużo by pisać o tych ceremoniach
… na pewno miałam o nich zupełne inne wyobrażenie. Przede wszystkich odbywały
się one podczas Mszy św. z dnia, a dziś jest przecież Święto. Po wejściu do kościoła,
w pierwszych rzędach dało się zauważyć ludzi, ubranych bardziej elegancko od
pozostałych. Nie były to jednak białe suknie i garnitury … przeważnie kobiety ubrane były w fioletowe sukienki, a ramiona
okrywały sobie cienkim tiulem. Niektóre Panie miały niecodzienne fryzury i
makijaże, a nawet pomalowane paznokcie pod kolor kreacji. Panowie zaś mieli na
sobie krawaty i koszule pod kolor sukienek swoich Pań. Zdarzały się także
marynarki, choć współczułam im występować w nich w taki upał. Zarówno u kobiet,
jak i u mężczyzn buty nie odgrywały większej roli. Jeden Pan ubrał nawet adidasy ….
(zdjęcie poniżej).
Wiele z par, które przystępowały
do sakramentu małżeństwa chrzciły także swoje dzieci. Zdecydowana większość z
nich była już duża (między 4-7 lat). W miarę możliwości ubrane były w białe
stroje i wyglądały schludnie. Zafascynowała mnie kobieta o imieniu Patrizia,
która przyjęła dziś sakrament chrztu, bierzmowania, małżeństwa, komunii i
dodatkowo ochrzciła swojego synka! Widać było po niej lekkie zdenerwowanie.
Mam jednak wrażenie, że ceremonie
te odbywają się tu hurtowo i niestety wierni nie przykładają do nich zbyt
wielkiej wagi. Jak to dziś określiła Beata: taka produkcja chrześcijan J Po kazaniu o. Jacka
miał miejsce sakrament chrztu. Rodzice podawali dzieci z rąk do rąk, a o. Jacek
polewał ich głowy wodą święconą. Było jednak na tyle ciepło, że dzieci nawet
nie pisnęły, bo takie polanie wodą musiało być dla nich niezwykle przyjemne ;)
Rodzice mieli ze sobą karteczki z imionami dzieci
i podawali je księdzu. Po sakramencie chrztu nastąpiło namaszczenie, a na koniec rodzice zapalili świeczki. To w zasadzie odbyło się tak jak w polskiej tradycji, tyle, że zdecydowanie szybciej.
i podawali je księdzu. Po sakramencie chrztu nastąpiło namaszczenie, a na koniec rodzice zapalili świeczki. To w zasadzie odbyło się tak jak w polskiej tradycji, tyle, że zdecydowanie szybciej.
Najciekawszą częścią mszy była
jednak przysięga małżeńska. Pary i ich świadkowie ustawili się
w kolejce do ołtarza. Jedna para podchodziła do księdza, odmawiała przysięgę i uciekała na koniec kolejki. Następna kolejka kształtowała się w celu nałożenia sobie obrączek ślubnych. I tu zdziwko! Owszem, większość par miała standardowe obrączki, ale co niektórzy wręczali sobie zwykłe pierścionki lub różańce. Często się zdarzało, że Pan lub Pani młoda nie mogli wcisnąć swojemu partnerowi obrączki na palec, co wywoływało w kościele lawinę śmiechu. Łatwo było też zaobserwować, że małżonkowie w trakcie przysięgi w ogóle nie patrzyli sobie w oczy … czasem o. Jacek musiał im przypominać, żeby patrzyli na siebie, a nie na niego :P Nie było żaru uczuć, bomby emocjonalnej, uniesień i wzruszeń. Było … nijako, jak gdyby nic się nie wydarzyło. W przeciwieństwie do hucznych wesel w Polsce, tutaj bardzo często nie ma nawet rodzinnych obiadów. Pogrzeb – to jest impreza! Ślub, jak opowiadał o. Jacek jest dla nich czystą formalnością, bo żyją ze sobą po kilkanaście lat i często mają już dzieci. Naszła mnie refleksja, że trochę im współczuję …. No bo przecież, która kobieta nie marzy czasem o białej sukni?
w kolejce do ołtarza. Jedna para podchodziła do księdza, odmawiała przysięgę i uciekała na koniec kolejki. Następna kolejka kształtowała się w celu nałożenia sobie obrączek ślubnych. I tu zdziwko! Owszem, większość par miała standardowe obrączki, ale co niektórzy wręczali sobie zwykłe pierścionki lub różańce. Często się zdarzało, że Pan lub Pani młoda nie mogli wcisnąć swojemu partnerowi obrączki na palec, co wywoływało w kościele lawinę śmiechu. Łatwo było też zaobserwować, że małżonkowie w trakcie przysięgi w ogóle nie patrzyli sobie w oczy … czasem o. Jacek musiał im przypominać, żeby patrzyli na siebie, a nie na niego :P Nie było żaru uczuć, bomby emocjonalnej, uniesień i wzruszeń. Było … nijako, jak gdyby nic się nie wydarzyło. W przeciwieństwie do hucznych wesel w Polsce, tutaj bardzo często nie ma nawet rodzinnych obiadów. Pogrzeb – to jest impreza! Ślub, jak opowiadał o. Jacek jest dla nich czystą formalnością, bo żyją ze sobą po kilkanaście lat i często mają już dzieci. Naszła mnie refleksja, że trochę im współczuję …. No bo przecież, która kobieta nie marzy czasem o białej sukni?
Po mszy wybraliśmy się do City of
Hope, gdzie stacjonują wolontariusze z misji salezjańskiej. Obecnie na miejscu
są trzy osiemnastoletnie Niemki i dwudziestodwuletnia Czeszka, które
przyjechały do Zambii na rok. City of Hope mieści się jakieś trzy km od Lindy i
postanowiliśmy pokonać tę trasę lokalnym busikiem, który już na wstępie odstrasza.
Nie było jednak tak źle. Kierowca załadował nas w osiemnaście osób i odjechał.
Za trzy kilometrową trasę zapłaciliśmy 10 K za trzy osoby. Było wesoło, duszno
i dość cuchnąco :P Kiedy dojechaliśmy na miejsce, dziewczyny oprowadziły nas po
wielkim terenie, który zajmują salezjanie. Jest tam cudownie! Jest nowo wybudowana
szkoła, piękne ogrody, sierociniec dla dziewcząt i domy mieszkalne. Dużo
rozmawialiśmy o naszych planach na przyszłość, afrykańskich wrażeniach, naszych
państwach i kulturach. Swoją drogą, śmiesznie się złożyło, że spotkało się w
Zambii trzech sąsiadów. Jak w kawale o Niemcu, Czechu i Polaku :P Później
przyłączyły się do nas dzieciaki, których rodziny mieszkają na terenie City of
Hope. Były bardzo kontaktowe i świetnie mówiły po angielsku. Jeden z chłopców
upodobał sobie aparat Adama i na okrągło pstrykał nam zdjęcia. Swoją drogą,
nieźle mu to wychodziło! Rozmawiałam także z mamą jednej z dziewczynek, która
ciągle do mnie przychodziła, siadała na kolana i się przytulała. Kobieta ta,
opowiedziała mi, że mąż ją zostawił, są w separacji i samotnie wychowuje trójkę
dzieci. Mimo ciężkiej sytuacji, z jakiej mi się zwierzała, uśmiech nie znikał
jej z twarzy J
Zrobiła na mnie wielkie wrażenie!
Czas w City of Hope minął
niewiadomo kiedy … nim się zorientowaliśmy było już po 17 i powoli robiło się
ciemno. Złapaliśmy ponownie busika i wróciliśmy do Lindy. Po drodze zaszliśmy
do piekarni, gdzie kupiliśmy świeżutkiego mącznego krokodylaJ Kolację miałam więc z
głowy.
Udanej niedzieli,
Dosia
Mali kandydaci do Chrztu |
Patrizia z synkiem |
Dyrektor szkoły jako ojciec chrzestny |
"Ja Ciebie chrzczę ..." |
I już po ... |
Kolejka do ślubu |
ślubne obuwie |
Ślub Patrizi |
Fioletowi Państwo Młodzi |
"Przyjmij tę obrączkę..." |
Stylówka ślubna |
Podczas jazdy busikiem :) |
Z wolontariuszkami z Niemiec i Czech |
Selfie mojej zambijskiej koleżanki :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz