10. listopada (poniedziałek)
Pobudka po 6:00, dojadamy szybko bułki z podróży i ruszamy w
drogę do Botswany. Za oknem mamy piękne widoki, a w tle słychać francuskie hity
o. Jacka. Granicę Botswany i Zambii wyznacza rzeka Zambezi i wszystko byłoby
spoko, gdyby nie fakt, że nie ma na niej żadnego mostu, tylko kursują na niej
barki :D Zanim przekroczyliśmy granicę musieliśmy dokonać formalności w
urzędzie imigracyjnym. Dostaliśmy stempelek przedłużający wizę i już byliśmy w
Botswanie. Dość sprawnie to wszystko poszło. Nie ma żadnych bramek … jest po
prostu brzeg rzeki i kursujące z jednej na drugą stronę statki. Pływają nimi
tiry, samochody osobowe i ludzie. Mimo, iż odcinek rzeki jest bardzo krótki,
przeprawa jest niezwykle powolna. Kolejki tirów są przeogromne! Po nas na
szczęście podjeżdża motorówka z parku Chobe i przewozi nas na drugi brzeg. W
Botswanie znów czeka na nas „papierkowa robota”, nie musimy kupować wiz.
Następnie, klimatyzowanym busikiem jedziemy na safari do parku Chobe. Botswana
to zupełnie inny świat … jest zdecydowanie bardziej europejska. Nie ma śmieci
na ulicach, jest porządek. Busem podróżujemy z dwiema siostrami z Bośni, które
od ponad 20 lat mieszkają w Danii. Młodsza z nich, od kilku lat przebywa w
Zambii i pracuje w fundacji, która pomaga m.in. dzieciom, których matki
przebywają w więzieniu. Bośniaczki są bardzo sympatyczne.
Pierwszy przystanek mamy w przytulnej restauracji, w której
to w cenie safari mieliśmy zapewnione śniadanie. Była kawka, muffiny, oponki
serowe i owoce. Wszystko jest bardzo smaczne i ładnie podane. Na miejscy jest
też sklep z cudownymi pamiątkami, których ceny są kosmiczne! Botswana ogólnie
jest bardzo droga. Co ciekawe, jest dwa razy większa niż Polska, a ma tylko 1.5
mln mieszkańców.
Po śniadaniu, przychodzi po nas pracownik parku, który
kieruje nas nad wodę. Przechodzimy ładnym, drewnianym mostem do motorówki. Jest
na niej dwóch przewodników, bardzo pozytywnych i oczytanych. Mają wielką wiedzę
na temat tutejszej roślinności, zwierząt i historii, a w dodatku świetnie
władają angielskim. Na początek przedstawiają się nam i krótko opowiadają, co
będziemy mogli zobaczyć. Ruszamy … ale niestety na środku rzeki psuje nam się
silnik, tak więc zawracamy by zmienić łódź. Słońce mocno grzeje, ale na
szczęście mamy daszek nad głowami i zapewnione zimne napoje. Panowie przewodnicy
odpowiadają nam skrupulatnie na wszystkie pytania. Znaleźliśmy się także w
miejscy, gdzie łączą się granice czterech państw: Namibii, Botswany, Angoli i
Zambii. Kraje te swego czasu, kłóciły się o niewielką wysepkę, która znajduje
się na terenie parku Chobe. Z naszej łódki widzimy hipopotamy, krokodyle,
wielkie jaszczury i bawoły, żyrafy. Podpływaliśmy do nich bardzo blisko,
robiliśmy zdjęcia, a zwierzaki w ogóle się nie płoszyły. To niesamowite
zobaczyć je w ich naturalnym środowisku. Widzieliśmy także masę różnych ptaków.
Na lądzie zaś, widać było gromadkę słoni wędrującą do wodopoju. CUDO! Nad wodą
znajdowały się także ekskluzywne lodge, do których przyjeżdżają ludzie z całego
świata, ale aż strach pomyśleć ile kosztuje w nich nocleg. Choć spędzić w takim
miejscu noc poślubną – marzenie!
Trzy godziny obserwacji zwierząt na wodzie upłynęły
niezwykle szybko. Ok. godziny 12 zeszliśmy z pokładu na lunch. W restauracji
czekały na nas ziemniaki, fasolka z marchewką, pieczywko, mięso, gulasz itd. a
to wszystko w postaci szwedzkiego stołu. Na deser była kawa, sałatka owocowa i
ciasto. Kiedy już napełniliśmy żołądki, przyszedł po nas kierowca busa, którym
mieliśmy ruszyć w dalszą trasę po parku, ale tym razem na lądzie. Pogoda trochę
się popsuła, zaczęło kropić i wiać. Z knajpy musieliśmy przejechać kilka
kilometrów, by dojechać do parku. Po drodze mijaliśmy mnóstwo podobnych busów,
w których siedzieli sami biali. Autem jechało się bardzo wygodnie, miał daszek,
ale był bez okien. Zdecydowanie najwięcej widzieliśmy antylop. Są zgrabne i
mają piękne oczy (więcej jej nie zjem!). Nie uciekały od nas. Widoki były
przepiękne – sawanna jak z moich snów J
Roślinność była w prawdzie wysuszona, bo wciąż czeka na porę deszczową, ale i
tak miała swój urok. Moją uwagę przykuły drzewa jak z horrorów lub obrazów
romantycznych. Miały sterczące, rozłożyste korony pozbawione liści. Na lądzie
widzieliśmy guźce (pumba!), fretki, wiewiórki (szare, zupełnie inne niż w
Polsce), małpy i coś w rodzaju naszych bażantów. Na drzewach pięknie
prezentował się ptak z zambijskiego godła – fisheagle (rybołów?), podobny do
polskiego orła. Przejechaliśmy wzdłuż rzeki Zambezi, którą wcześniej
płynęliśmy. Ponownie widzieliśmy morskie stworzenia. Następnie pojechaliśmy w
głąb lądu. Udało nam się zaobserwować lwy, a w zasadzie lwicę z małymi. Nie
daliśmy rady podjechać bliżej, ale może to i lepiej :P Po drodze mijaliśmy inne
busy pełne turystów (białych). Za każdym razem wymienialiśmy się uśmiechami i
witaliśmy się. Pod koniec safari, udało nas się spotkać piękne żyrafy, które
niemalże stanęły nam na drodze. Jadły sobie liście z drzew tuż koło naszego auta.
Było ich chyba z dziesięć!
Nasz kierowca zawiózł nas pod samą granicę. Tam,
przesiedliśmy się ponownie na motorówkę i po trzech minutach byliśmy już na
zambijskim lądzie. Szybka wizyta w urzędzie imigracyjnym i wracamy do
Livingstone. Botswana bardzo mnie urzekła … chciałabym tam jeszcze wrócić.
Po powrocie do naszego hotelu wzięliśmy szybki prysznic i
wybraliśmy się na małe zakupy do sąsiedniego SPARA (sieć sklepów popularna w
Afryce). W końcu kupiłam sobie żel pod prysznic! Są to tylko męskie i bardzo
drogie …. Z Beti poszłyśmy także obejrzeć pamiątki ale były takie same jak na
Sunday Markecie tylko, że trzy razy droższe … Następnie wybraliśmy się do
włoskiej knajpy. Prowadzona jest przez Włochów, ale obsługują czarni. Leci
włoska muzyka, ładny wystrój i miła obsługa. Za jakieś 30 K kupiłam pizzę z
kurczakiem (19 cm). Mała ale syta. Na miejscu było nawet Wi-Fi! Najedzeni
poszliśmy spać ….
Ścisk,
Dosia
|
Żyrafki |
|
Pumba |
|
Antylopy |
|
Lwica z małymi |
|
Drzewa z horroru |
|
Słonie |
|
Lodge |
|
Bawoły |
|
Hipo! |
|
Panna na safari |
|
Nasi przewodnicy |
|
Nasza ŁÓDŹ |
|
Przeprawa przez Zambezi :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz